HareM HareM
48
BLOG

F1. W czołówce ścisk jak w mrowisku

HareM HareM Rozmaitości Obserwuj notkę 10

 

W życiu bym nie przypuszczał, a już szczególnie po pierwszym wyścigu cyklu, że tegoroczne rozgrywki mogą być tak ciekawe. Tymczasem, po trzech inauguracyjnych zawodach jest, z punktu widzenia poziomu emocji, dosłownie fantastycznie. Między znajdującym w tej chwili na czele Massą, a siódmym Kubicą jest tylko 9 punktów różnicy! I to w sytuacji gdzie zdobyty punkt ma jednak, na skutek zmienionej od tego sezonu punktacji, mniejszą wagę niż poprzednio.

 Różne przedziwne rzeczy działy się na torach przez trzy pierwsze wyścigi. Awaryjność najszybszych w stawce Red Bullów, błędy  strategów Mc Larena i Ferrari, pogoda, istotne dla przebiegu wyścigów (szczególnie tego nr 2) kolizje i doskonała jazda Kubicy. To, w największym skrócie, główne powody takiego, a nie innego dotychczasowego dorobku punktowego czołowych stajni.

 Oczywiście w żadnym wypadku nie można jeszcze stawiać zasadniczych diagnoz. Jesteśmy dopiero, stosując konwencję muzyczną, po uwerturze. Niemniej jednak pierwsze wnioski się nasuwają. I wyglądają, z mojego punktu widzenia, mniej więcej tak.

 Jeśli Red Bull poradzi sobie z silnikiem i uda mu się przez to doprowadzić do zdecydowanie większej niezawodności swoich maszyn to Sebastian Vettel wydaje się być zdecydowanym głównym faworytem do zdobycia w tym roku tytułu mistrzowskiego. Webber ma na to znacznie mniejsze szanse bo, jak pokazał to w tym roku już trzykrotnie, jest po prostu znacznie słabszym kierowcą niż Niemiec. No i ma w tej chwili 13 pkt mniej. Bardzo dobry samochód ma chyba w tym roku Mc Laren. I dużo mniej, jak dotąd, zawodny niż Red Bull. Stajnia ma jednak inny problem. Decyzje strategów. Na skutek błędnych decyzji swoich bossów Hamilton nie przewodzi stawce. Z drugiej strony, dzięki nim tydzień temu Button wygrał  wyścig. Jeśli ktoś ma zagrozić Red Bullowi to będzie to z pewnością Mc Laren. Ferrari zajmuje w tym momencie dwa pierwsze miejsca i przewodzi stawce konstruktorów. Ale, przyznam, byłbym strasznie zdziwiony, gdyby tak miało być do końca sezonu. Wygrali dubletowo pierwszy wyścig, w drugim byli na 3-cim i czwartym miejscu, a wczoraj zrobili dalszy krok do tyłu. Oczywiście pomógł im w tym wydatnie błąd strategów zespołu. Mimo to wątpię by byli w stanie nawiązać równorzędną walkę z wymienionymi wcześniej ekipami. Mercedes GP ma tylko jednego dobrego kierowcę. Schumacher jest stary. I przy tym zostańmy nie zastanawiając się czy jego wcześniejsze ogromne sukcesy to sprawa bardziej samochodu niż jego mistrzostwa. Brown popełnił błąd desygnując do zespołu jego, a nie Heidfelda. Dlatego Rosberg jest równie osamotniony jak Kubica. Ponieważ ma od Polaka jednak lepsze auto i jest dobrym, jeśli nie bardzo dobrym, kierowcą to powinien być w tym roku wysoko w większości wyścigów. Ale na końcowe podium nie będzie go chyba stać.

 Renault nie ma najlepszego samochodu w tym cyrku. Ma bardzo przeciętny. Łagodnie rzecz ujmując. Ma jednak ogromną przewagę nad poprzednim teamem Kubicy. Oni po prostu chcą by ich zawodnik osiągał jak najlepsze wyniki. Oni utożsamiają Polaka ze swoją stajnią, a stajnię z Polakiem. Dla Niemców nie tylko nie było to oczywiste, ale na każdym kroku pokazywali, że Kubica to dla nich facet, którego traktują wyłącznie przedmiotowo. Więc to jest wielki plus Francuzów. Ale samym respektem dla swojego kierowcy i dużą pracą dla pracodawcy nie zdobywa się w F1 najwyższych laurów. Przewaga innych zespołów nad Renault jest ewidentna i jej zniwelowanie wymaga czasu. Nie wystarczy sam geniusz Kubicy. BTW. Jego jazda w tym sezonie to jest poezja. Pamietajmy, że to, że nie przyjechał na wysokim miejscu do mety wyścigu w Bahrajnie, może zawdzięczac tylko Markowi Webberowi i jego dymiącemu na starcie silnikowi. Trzeba oczywiście dmuchac na zimne, bo sukcesy Kubicy w drugim i trzecim akcie sezonu to w części skutek błędów rywali. No, ale przecież to normalne, że w tym sporcie, jeśli ktoś nie ma najlepszego sprzętu to, chcąc wygrywac, musi na nie liczyc. A oprócz tego świetnie jeździc. I Kubica to robi. I jeździ i liczy. I się, na razie, nie przelicza. Tylko ile błędów mogą w każdym wyścigu zrobic Webber, Massa czy Hamilton. I ile razy może nawalic silnik Vettela i Alonso? Zobaczymy. Przed nami 16 wyścigów.

 Na koniec jeszcze jedna uwaga. Każdy rok składa się, jak mi się wydaje, z 52 tygodni. Odliczając okres od połowy listopada do połowy marca zostaje jakieś, co najmniej, 34. Średnio inteligentny szympans potrafiłby dojść do wniosku, że można tak ustawić kalendarz rozgrywek, żeby nie kolidował z najważniejszym dla chrześcijan dniem w roku. Ale stary Bernie ze swoją świtą nie jest, jak widać, w stanie tego zrobić. Ponieważ ten człowiek głupi nie jest, można przypuszczać, że to działanie celowe. I to mnie, jako chrześcijanina i kibica jednocześnie, strasznie irytuje i wzbudza mój gniew. Zdaję sobie sprawę, że pojedynczy protest nic tu nie da. Ale grupowy bojkot – owszem. I nawet wielkie pieniądze są wtedy do przeskoczenia. Gdyby kilka lat pod rząd ten wyścig oglądało, na skutek zapowiadanego, zorganizowanego bojkotu nawet o 100 mln chrześcijan mniej, to za 4-5 sezonów FIA opracowałaby kalendarz wyścigów z pewnością tak, by nie kolidował z Dniem Zmartwychwstania Pańskiego. Czego sobie i Państwu życzę. Cesarzowi co cesarskie, Panie Ecclestone.

 

 

 

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości