HareM HareM
375
BLOG

Przed finałem w Bischofshofen

HareM HareM Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Ze dwie godziny temu zakończyły się kwalifikacje do ostatniego z czterech etapów dorocznego Turnieju 4 Skoczni, konkursu w Bischofshofen. Jutro o tej porze będziemy znali rezultaty konkursu, a tym samym wyniki całego Turnieju. Mnie te ostatnie, z uwagi na stosunkowo nieduży udział Polaków w tegorocznych turniejowych zbiorach, przynajmniej w stosunku do tych przeze mnie zakładanych, jakby mniej interesują. Natomiast przyjrzałem się paru mechanizmom stosowanym przez ludzi zarządzających Turniejem i Pucharem Świata w skokach narciarskich w ogóle. I swoimi spostrzeżeniami na ten temat chciałem się z PT kibicami podzielić. Otóż:

1.           Turniej 4 Skoczni to jest taki Puchar Świata w pigułce. To co się dzieje tutaj, FIS, na większą skalę, uprawia niewątpliwie, wcześniej i później, w całym PŚ. Dla wyjaśnienia osobom niezorientowanym: FIS to międzynarodowa mafia, która dzierży lejce w światowych skokach. Odpowiednik piłkarskiej FIF-y czy, w zupełnie innym obszarze, Międzynarodowego Funduszu Walutowego albo Banku Światowego. Na przykład, oczywiście.

2.           Więc ten FIS czyni na zdrowym, przynajmniej do pewnego momentu w historii, organizmie tej dyscypliny sportowej różne eksperymenta. Eksperymenta, które generalnie mają doprowadzić do wyłaniania zwycięzców zawodów nie z tych, którzy są najlepsi, ale z tych, którzy powinni być najlepsi wg FIS. A w zasadzie wg tych, dzięki którym wysoko postawieni działacze FIS prowadzą życie very dostatnie.

3.           Celowi, o którym mowa w punkcie 2., służą, między innymi, wprowadzone ostatnio w skokach „reformy”. Reformy polegające, ogólnie pisząc, na tym, żeby już nikt nie wiedział o co chodzi. Nikt z kibiców, rzecz jasna, bo rzeczonym działaczom zawsze chodzi o to samo. I oni dobrze wiedzą o co. Jedną z takich reform jest, na przykład, wprowadzenie tzw. przeliczników za wiatr, czyli spowodowanie że zawodnik, który skacze na mamucie 180m. wygrywa w zawodach ze skoczkiem, który bije rekord skoczni i skacze ze 40m dalej. Oczywiście ma to miejsce tylko wtedy, kiedy tym krócej skaczącym jest skoczek „właściwy”. W sytuacji odwrotnej okazuje się, że przeliczniki nie są w stanie w żaden sposób pomóc zawodnikowi, który ma gorsze warunki wietrzne. Ponieważ jednak w tym tekście miało być tylko o tegorocznym T4S, to już precyzuję.

4.           Tegoroczny T4S, tak jak kilka poprzednich, od początku próbuje się „ustawić”. Dziś, patrząc z perspektywy w trzech czwartych zakończonego Turnieju, można już mówić o dużym sukcesie pomysłodawców oraz wykonawców i realizatorów tego zamysłu. Przeszkodę stanowi tylko jedno. Stabilne i równe warunki pogodowe. Tak jak to było w Nowy Rok w Garmisch. Wtedy ani Hofer, ani Tepes, ani jakikolwiek inny FIS-owski święty, nie jest w stanie w żaden sposób namieszać. Wygrywają najlepsi. Le przecież oprócz konkursu w Ga-Pa były jeszcze dwa, w Oberstdorfie i Innsbrucku, gdzie warunki były nierówne. I wtedy wkracza FIS i jego przedstawiciele.

5.           W Oberstdorfie zupełnie wypaczono wyniki konkursu. Abstrahując od strasznie niesprawiedliwych warunków wietrznych i stosowania absurdalnych przeliczników, z których śmieje się już chyba cały narciarski peleton oprócz kilku osób, które za nie odpowiadają, to doszło jeszcze do szafowania belką, które to szafowanie miało ZASADNICZY WPŁYW na kolejność w konkursie.

6.           W piątek w Innsbrucku z kolei, też abstrahując już od niesprawiedliwych warunków wietrznych i wziętych z księżyca, o czym mówili na przykład nasi skoczkowie, przeliczników, ni z gruszki ni z pietruszki, przerwano zawody na dziewięć, (SŁOWNIE: DZIEWIĘĆ) skoków przed końcem konkursu tłumacząc się zapadającymi ciemnościami. Tymczasem są świadkowie, którzy mówią, że jeszcze godzinę po ewentualnych skokach pozostałych na belce dziewięciu zawodników, na skoczni byłoby wystarczająco widno. Jest tajemnicą poliszynela, że skoki przerwano dlatego, że duża część FIS-owskich (czytaj ichnich sponsorów) faworytów, która nie awansowała do drugiej serii (nie wszystko da się przecież zawsze wyreżyserować) straciłaby jakiekolwiek szanse na dobre miejsce w całym Turnieju. Stąd decyzja jury.

7.           Dzisiaj, w Bischofshofen, kwalifikacje też stanowiły dla FIS rodzaj poligonu. Próbowano, na przykład, jak sprawdzi się wersja drastycznego, nie uzasadnionego, obniżenia belki w celu umożliwienia wyeliminowania co niektórych z walki o zwycięstwo. Wersja spaliła na panewce, a wyniki kwalifikacji są, jak to często bywa, znów wypaczone. Ale tym się akurat oczywiście nikt nie przyjmuje, a na jutro jest materiał do modyfikacji wersji dzisiaj próbowanej.

Jednym z tych, którzy stracili na tym dzisiejszym eksperymencie najbardziej jest nasz Murańka, który przez to, że Norwegowi uniemożliwiono normalne skakanie, trafi w parze na jednego z rzeczywistych faworytów, Bardala, który normalnie byłby w kwalifikacjach dużo wyżej i na pewno nie skakałby z dwójce z Polakiem. Sprawy Murańki bym może nie podnosił, ale chłopak miał szanse na czołową 10-tkę całego Turnieju. Trafiając na Norwega bardzo je zmniejsza, żeby nie rzec niweluje.

8.           No to na koniec może o sporcie. Faworytów do wygrania całego Turnieju pozostało właściwie w tej chwili trzech. W kolejności zgodnej z aktualną klasyfikacją: przywieziony przez Austriaków na Turniej w worku Diethart, Ammann i Morgenstern. Nikt nie pozwoli, żeby cały Turniej wygrał ktoś spoza tej trójki. Natomiast czeka nas walka miedzy wymienionymi i kibicującym im poszczególnym frakcjom w FIS-ie. Choć należy się raczej spodziewać, że rzeczone frakcje zawrą między sobą pakt o nieagresji scedowując decyzję o wygranej na samych zawodników i zajmą się raczej tylko pilnowaniem by rzeczywiście jakiś Kasai, Bardal albo, nie daj Panie, jakisik inny Stoch nie wszedł im, przez przypadek, w paradę. Ale nie wejdzie. Jak to mówią, ORMO czuwa. Nie po to się tyle  przez trzy wcześniejsze konkursy naczuwało, żeby teraz odpuszczać.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości