HareM HareM
541
BLOG

Przed nami dwa najważniejsze dni

HareM HareM Rozmaitości Obserwuj notkę 3

 

Dwa dni Giro, rzecz jasna. Ci, których nie rajcują do głębi pogrzeby narodowych zdrajców, będą mieli w piątek i sobotę odskocznię w postaci dwóch, decydujących o końcowej klasyfikacji wyścigu, etapów włoskiego tasiemca.

Nie będę chyba osamotniony w opinii, że od dobrych kilku lat Giro jest znacznie ciekawsze od Wielkiej Pętli. Jest ciekawsze, bo się jedzie w większych górach. Nie to, że we Francji nie ma tak wysokich i trudnych tras. Są. Tylko organizatorzy, zdaje się,  przestali mieć ochotę prowadzić nimi wyścig. Pasuje im po prostu, żeby Pętla nie miała aż tak wysokiego stopnia trudności. W przyczyny nie wnikam, ale można się ich domyślać.

Dlatego Giro ogląda się, jak myślę, z dużo większym zainteresowaniem. No i ponadto z powodu Polaków, którym na tym wyścigu, przynajmniej przez ostatnie dwa sezony, idzie znacznie lepiej niż TdF. A teraz do rzeczy.

Jutro czasówka pod górę, a dzień później królewski etap na Zoncolan. I tam dowiemy się kto wygrał wyścig. To znaczy jak dla mnie to zwycięzcę już mamy od wczoraj. Nie mniej jednak, ze względu na to, że w kolarstwie występują takie zjawiska jak kraksy czy defekty w najważniejszym momencie etapu lub nawet wyścigu, nie będę tu zwycięstwa Indianina ogłaszał wszem i wobec.

Nasz Majka, po tym co pokazał do tej pory, może pobić rekord Polski wszechczasów czyli zająć najwyższe, drugie, miejsce w historii polskich startów w wielkich tourach, a może też na koniec wylądować na pozycji ósmej czyli o lokatę niżej niż w zeszłym roku i nie pobić niczego. Niżej się nie znajdzie, bo Evans, który zajmuje miejsce dziewiąte, jest już w tym momencie zupełnie bez ikry i nie ma w nim nawet wiary, a co dopiero siły, by wyprzedzić Polaka. Ani nikogo innego, jakby się kto pytał. Chyba, żeby tych przed nim spotkało jakie niespodziewane nieszczęście. Co, mam głęboką nadzieję, nie nastąpi. Reszta natomiast, ci za Evansem, ma już taką stratę, że nie tylko Majki, ale nawet mnie, gdybym był na jego miejscu, by nie wyprzedzili.

Dzisiaj, po raz pierwszy w tym wyścigu (piszę o etapach górskich) pojechał jak wytrawny taktyk. Nie szarpał, wiedział co ma robić i jak jechać. Dzięki temu, w przeciwieństwie do kilku poprzednich etapów, stracił na pewno mniej sił od paru rywali. Co może mieć swoje przełożenie na jutrzejsze wyniki. Ścisk w czołówce jest niezły. Aktualnie trzeci w generalce Francuz ma nad piątym Majką dwie sekundy przewagi. Ósmy, Holender, który teoretycznie świetnie jeździ na czas, traci do Polaka ledwie minutę i sześć sekund. Z tą umiejętnością jazdy na czas może być różnie, bo jadą nietypowy etap, wciąż pod górę.  Dlatego szanse naszego kolarza rosną. Na tyle, że nie będę zapeszał.

W sobotę Indianin postawi pewnie kropkę nad „i”. A reszta ścisłej czołówki stoczy morderczy bój o drugie miejsce. Drugi Kolumbijczyk ma na dziś dość pewną pozycję wicelidera. W dodatku wygrał pierwszą czasówkę. Ale pokazał już też we Włoszech, że kryzys nie jest mu obcy, szczególnie w górach. I na to musimy liczyć, jeśli chcemy żeby Majka pobił wynik Jaskuły sprzed 21 lat. Sam kolarz o tym aspekcie sprawy może pomyśleć dopiero w niedzielę, a najlepiej w poniedziałek. W piątek i sobotę ma inne zadania i to na nich musi się skupić. I wcale nie dlatego, abyśmy w niedzielny wieczór o genialnym wyniku Zenona Jaskuły mogli myśleć li tylko w kategoriach byłego rekordu.

Ale żeby tak się stało trzeba będzie lepszej jazdy niż dotąd. Może nawet znacznie lepszej. Tym bardziej, że partnerów do jazdy ma Polak jednak gorszych od gregario z ekip kilku swoich najgroźniejszych konkurentów.

Zapowiada się pasjonujący weekend. A przecież jest jeszcze Agnieszka. Celowo Janowicza nie wspominając. O jokerach bowiem chcę napisać po weekendzie:).

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości