HareM HareM
420
BLOG

Na skoczni w Harrachovie nawet ogórków nie ma

HareM HareM Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Nie wiem czy się już tym chwaliłem, ale lubię sobie czasem jakąś pierwszoligową skocznię oglądnąć. Nie żeby od razu po jakisik wielkich zawodach PŚ, gdzie ruchu i wrzasku więcej niż w piekle, jeździć. Na czymś takim bywam rzadko. Można rzec zupełnie sporadycznie.

Za to kiedy jest to możliwe, głównie w lecie, zwiedzam sobie narciarskie obiekty. Tak, bez okazji. No i w ten weekend cos mnie naszło, żeby pojechać do Harrachova. W końcu nie dość, że rzut beretem od granicy, to jeszcze akurat „rajdowaliśmy” ze zstępnym po Karkonoszach nieco. Decyzja była tym łatwiejsza, że w trakcie wchodzenia na Szrenicę podkręciłem dzień wcześniej nogę i odpoczynek należał mi się jak psu buda. Częściowy oczywiście, bo i tak trzeba było zejść z góry do Kamieńczyka i potem do Szklarskiej, żeby tyłek w pociąg do Harrachova wsadzić. No i pojechaliśmy.

Muszę powiedzieć tak. Nigdy wcześniej tam nie byłem. Dla mnie obiekt jest, potencjalnie, piękny. Oczywiście zakładając, że jest pokryty śniegiem. I na tym pozytywy się kończą. Może nie przyjechałem w odpowiednim momencie, bo deszcz padał, a jak deszcz pada to wszystko, oprócz parasola, wygląda źle.

Skocznie w Harrachovie (mówię o mamucie i skoczni dużej, nie wypowiadam się o leżącym w pewnej odległości od nich „maluchu”, do którego, po tym co zobaczyłem na obiektach pozostałych, nie zdecydowałem się już pójść) wyglądają w lecie jak ugór. Leży to odłogiem, nikogo nie wydaje się interesować. Nikomu się nawet nie śni o jakiejkolwiek estetyce obiektu, a co dopiero o igelicie. Nic się tam nie dzieje, żadnych prac. Pozostawiony sobie a muzom odłóg. Taki był przynajmniej mój odbiór.

Wziąłbym to za pole pod uprawę ogórków, bo ogórkowy sezon aż nadto tam widoczny, ale tych niespecjalnie szlachetnych warzyw też tam nie uświadczysz. Nic. Pustka. Przepraszam. Trzech turystów. Na krzyż. Znaczy ja, zstępny i jakaś babka, jak się okazało też Polka. Był wyciąg, ale nieczynny, a na górze też nie wyglądało, żeby tam jaki sklep, taras widokowy albo cokolwiek było. Księżyc.

Jak to porównam do naszej Wisły czy innego Ga-Pa, to czysta, żywa bryndza. Jedynie w knajpie przy głównej ulicy, firmowanej przez Pavla Ploca, czeskiego Kamila Stocha lat 80-tych, pamiątki po mistrzu rodem z Harrachova. Na ścianach cała kolekcja jego licznych medali oraz zdjęć z najważniejszych ówczesnych imprez mistrzowskich. I nikt się nie martwi że rozkradną, i kratami nie zabezpiecza. Miło popatrzeć, miło powspominać, pewne fakty sobie przypomnieć. Ale niesmaku i złego wrażenia z wizyty na Certaku nie jest to w stanie jednak zmniejszyć.

Tak jak nawołuję do tego, żeby lato było dla skoczków czasem odpoczynku i treningu, a nie jakichś idiotycznych Pucharów Świata w skakaniu po trawie, tak myślę, ze tym kibicom/turystom, którzy nie mogą lub zwyczajnie, to też przecież dopuszczalne, nie chcą przyjeżdżać w zimie na zawody (bo w telewizji dużo lepsza informacja i wygodniej), i przyjeżdżają specjalnie w lecie żeby sobie „topografię” narciarskich obiektów i ich całych okolic przybliżyć, coś się od gospodarzy takich miast jak Harrachov też należy. Zrobić jakieś stałe, choćby niewielkie trybuny, jakiś taras widokowy na szczycie ulokować, oznakować jakoś te skocznie. Igelit to już może droższa sprawa, ale też nie byłby to pieniądz wyrzucony w błoto. Raz, że umożliwiłby trening, dwa że w znakomity sposób poprawiłby estetykę skoczni, a wrażenia oglądających to już wyjątkowo.. A Czesi nie. W zaparte. Zostawiają wszystko wpływowi deszczu i wiatru.

I choć sam Harrachov nawet urokliwy się wydaje to, jako kibic narciarski, muszę go oceniać przez pryzmat wrażenia, jakie robią na mnie jego dwa „okna na świat” w postaci obu skoczni. A one, w lecie, wyglądają co najwyżej jak drzwi do piwnicy.

Pewnie w zimie wygląda to dużo lepiej. Musi wyglądać, bo inaczej nikt by im za takie badziewie nie przyznał statusu gospodarza. Przy czym jak pokazują w telewizji zawody z Harrachova, to zawsze jest tu kłopot ze śniegiem, z wiatrem i z temperaturą. Na kilkanaście zaplanowanych konkursów w XXI wieku nie odbyła się chyba połowa. Część tych, które miały miejsce też nie powinna się odbyć. Więc może lepiej niech się przerzucą na zawody w lecie. Wybrukują mamut igelitem i zrobią pierwsze w świecie zawody LGP na mamucie. Ja na nie, co prawda, na pewno nie przyjadę, ale będę mógł tu być w innym letnim  terminie i wywieźć stąd dużo przyjemniejsze wrażenia niż przedwczoraj.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości