Jest bardzo wątpliwe, że Agniewszka Radwańska awansuje do pólfinału kończących tenisowy sezon mistrzostw swiata. Szarapowa musiałaby za chwilę w dwóch setach wygrać z Pennettą czego, po pierwsze, nigdy w zyciu nie dokonała i, po drugie, jako Rosjanka byc może dokonać nie będzie chciała celowo. Nieważne.
Ważne jest to, że Radwanska zagrała w końcu fantastyczny mecz w bardzo ważnym turnieju. To, moim zdaniem i biorąc pod uwagę rangę imprezy, jej najlepszy występ w karierze. Można co najwyżej porównać do niego dwa spotkania, ale oba miały miejsce dawno. Pierwsze to finał Wimbledonu'12. Tyle, że ten finał, jak pamiętamy, przegrała. Drugie to jeszcze wcześniejszy, wygrany z Szarapową, finał w Miami'12. Tam jednak Rosjanka była rozstawiona z numerem drugim, a tutaj Halep to była jedynka imprezy. No i w tamtych dwóch meczach to nie Polka nadawała ton grze. Dzisiaj, po raz pierwszy w spotkaniu z zawodniczką należącą do top 3, Agnieszka Radwańska nie czekała na szczęśliwy zbieg okoliczności tyllko parła do przodu i walczyła o swoje. I wywalczyła. Zmiażdżyła Rumunkę i nie ma w tym zdaniu ani krzty przesady.
Brawo Aga! Szkoda tylko, że nie odniosła zwycięstwa w żadnym z dwóch poprzednich pojedynków. W obu, szczególnie w meczu z Rosjanką, przegrać nie musiała. Może gdyby los przydzielił jej Włoszkę na początek, a nie po Rosjance, to wynik też byłbyw poniedziałek inny. Nie ma co gdybać. Trza wierzyć w uczciwość Szarapowej i ... w słabość Penetty.
Gdyby jednak Agnieszka nie wyszła z grupy, to i tak do stycznia polscy kibice tenisa mogą chodzić z zadartym do góry nosem. Powód jest.
Komentarze