HareM HareM
1514
BLOG

Mój największy olimpijski zawód

HareM HareM Sport Obserwuj notkę 64

Nie będę od razu pisał, że to największy polski zawód, bo w końcu Polaków jest 38 milionów i każdy może być zawiedziony czym innym.

Druga rzecz to to, że duża część naszych rodaków, może i słusznie, ma pewnie głęboko w nosie ile medali czy wysokich miejsc wywalczymy na igrzyskach.

Ja tego w nosie głęboko nie mam więc, siłą rzeczy, więcej o tym myślę. I się tym trochę przejmuję. Cieszę się, jak każdy kibic, z sukcesów i martwię porażkami. Najbardziej smucą mnie za każdym razem razy, których się nie bardzo spodziewam. Na ich czele są te, których nie spodziewam się szczególnie, choćby dlatego, że już raz mnie z czyjejś strony spotkały, a nic identycznego przecież, jak mówią, dwa razy się nie zdarza. Okazuje się, że nie do końca.

Agnieszka Radwańska, bo o niej tu teraz oczywiście piszę, to jedna z moich ulubionych sportsmenek. Nie zawsze piszę na jej temat peany, ale to nie ma nic do rzeczy. Po prostu nie zawsze na nie zasługiwała. Nie była to zresztą, moim zdaniem, żadna krytyka tylko w miarę rzetelna ocena sytuacji. Tak będzie i tym razem choć może, z racji uzyskanych przez Polkę na igrzyskach wyników, przydałoby się parę ostrych słów. Ale ostro nie będzie. I tak się nasłucha. Od Ojca (tutaj się nie dziwię), od hejterów, od „życzliwych” dziennikarzy. To ja sobie w takim razie oszczędzę.

Krótko i na temat. Pekin 2008. Będąca wtedy już w czołowej 10-tce rankingu WTA Agnieszka, po wygraniu w I rundzie singla z Tajwanką, odpada w II rundzie w dwóch setach ze Schiavone. W deblu było jeszcze gorzej, bo razem z Domachowską nie sprostały na inaugurację mało znanym Ukrainkom.

Londyn 2012. Radwańska startuje miesiąc po finale w Wimbledonie jako druga rakieta świata. Zaraz na początek odpada w singlu z Niemką Goerges, w deblu z siostrą  dociera do rundy drugiej, gdzie przegrywa z Amerykankami Huber i Raymond, a w mikście z Matkowskim, tez zaraz na starcie, przegrali z para australijską. Łagodnie rzecz ujmując - katastrofa.

No i Rio 2016. I runda singla – porażka światowego numeru nr 4 z przeciętną Chinką. I runda miksta – w parze z Kubotem przegrywają z niemal anonimowymi (szczególnie chodzi tu o gościa) i trzecio czy czwartoligowymi Rumunami. Masakra.

Nie chcę używać, jak wspomniałem, mocnych słów. Napiszę łagodnie. Nie przypominam sobie w historii polskiego sportowca, który mając tak silną w swojej dyscyplinie w świecie pozycję, tak fatalnie wypadał, i to kilkakrotnie, na najważniejszej sportowej arenie. To jest swoisty rekord Polski. Być może również Europy. A kto wie czy nie świata.

I teraz też nie ostro, ale stanowczo. Za cztery lata Agnieszka Radwańska będzie miała 31 lat. To nie jest jeszcze dla sportowca wiek, w którym nie może bić rywali na łeb, na szyję. Z drugiej strony wiem, że nikt w tej sprawie mojego zdania nie będzie brał pod uwagę. Tym niemniej, gdyby to ode mnie zależało, bez względu na pozycję jaką będzie Polka wtedy w światowym tenisie zajmować, to nie chciałbym, żeby w reprezentacji na Tokio znalazła się Agnieszka Radwańska. Nie mam bowiem pewności, że przeżyłbym taki zawód z jej strony po raz czwarty. Mówi się do trzech razy sztuka. I wystarczy.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport