HareM HareM
1705
BLOG

Wyjście smoka

HareM HareM Sport Obserwuj notkę 106

Tytuł w zasadzie oddaje znakomitą część tego, co mam do napisania w sprawie inauguracji przez Polaków eliminacji mistrzostw świata.

I to wcale nie chodzi tylko o to, że takie mecze, jeśli chce się myśleć o awansie do finałów, musi się wygrywać. Czasem akurat okazuje się, że się nie musi. Rzadko, bo rzadko, ale też tak bywa. Na to zresztą osobiście, po cichu, jednak liczę.

Natomiast chodzi o to, że drużynie, która aspiruje, przynajmniej tak można wnosić z podsumowywujących niedawne Mistrzostwa Europy dziennikarskich hurrakomentarzy,  do miana jednej z lepszych w Europie, nie wypada tak grać. Nie wypada grać, po imieniu rzecz ujmując, takiej lipy.

Nie oglądałem ostatnich 10-ciu minut spotkania, bo nie pozwoliła mi na to burza. Ale oglądałem poprzednie 80 minut. I twierdzę że, poza może pierwszymi dziesięcioma, graliśmy właśnie totalną lipę. Więcej. Gdyby nie Glik w obronie to przegralibyśmy ten mecz.

Oczywiście można mieć pretensje do arbitra, który już od drugiej minuty nie panował nad sytuacją na boisku. Jego sędziowanie wpłynęło zdecydowanie niekorzystnie na uzyskany przez nas wynik mimo, ze nie usunął z placu gry Glika (to należało się na pewno) i Lewandowskiego (tutaj można dyskutować). Ich  zachowania to była zresztą w dużej części pochodna jego działań. Ale, drugie oczywiście, to nie sędzia był powodem, że nie wywieźliśmy z Kazachstanu trzech punktów.

Powód był identyczny z tym, który na mistrzostwach Europy nie pozwolił nam na znalezienie się w strefie medalowej.

TCHÓRZOSTWO I ZANIECHANIA NAWAŁKI.

Nie widziałem, jak większość z nas, treningów polskiej reprezentacji. Zakładam, że zgodnie z elementarzem sztuki trenerskiej, na Kazachstan wyszli ci, którzy przed meczem prezentowali się najlepiej. W czerwcu nie zawsze tak u Nawałki było, ale załóżmy, że w tym zakresie przez ostatnie dwa-trzy miesiące zmądrzał. I tu nie mam pretensji.

Mam natomiast ogromne pretensje o to, że pierwszej zmiany w tym meczu pan trener dokonał w minucie której? Tak, proszę państwa, w minucie 84-tej! Mimo, że od minuty 30-tej Kazachowie robili z Rybusa pośmiewisko, a Krychowiak nikogo do tego nie potrzebował i robił je z siebie sam. Do tego doszły bardzo słabe, jak na to czego się od nich można spodziewać, występy Salamona i Błaszczykowskiego, fatalna znów dyspozycja strzelecka Milika, stosunkowo marny występ Roberta i zamiast placka mamy zakalec.

Tak jak na ME, Nawałki nie stać było na podjęcie decyzji. Już nawet nie chodzi, że nie podjął decyzji dobrych. On znów nie podjął decyzji ŻADNYCH. Bo wystawienie Linetty’ego w 84 minucie to mógł sobie darować. Chłop miał wejść w minucie 60-tej. Wtedy miałby szansę coś zmienić.

Nie chcąc się już znęcać dłużej na trenerze. Doszło do tego, że anonsowane przez prasę wielkie wejście smoka zamieniło się w, delikatnie ujmując, wstydliwe wyjście. Tylnymi drzwiami na dodatek.  Żeby się tylko nie okazało, że był to początek zejścia.

Jako niepoprawny optymista cały czas tuszę, że i tak zagramy w Rosji. Ale jak ktoś mnie zapyta na czym swój osąd opieram, to nie wiem co mu powiem. Bo „piłka jest okrągła a bramki są dwie”?

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport