HareM HareM
629
BLOG

I pomyśleć, że jeszcze niedawno byłby to super hit

HareM HareM Sport Obserwuj notkę 8

Oczywiście nie myślę o derbach Manchesteru, bo te, po pierwsze, nigdy wielkim hitem specjalnie nie były, a ponadto od dobrych paru lat to mogą one jedynie ekscytować mieszkańców tego miasta. I to zaledwie niektórych.

Nawiązałem w tytule do pojedynków Guardioli z Mourinho rozgrywanych kilka lat wstecz, na różnych płaszczyznach zresztą, w La Liga, Pucharze Króla i Lidze Mistrzów. Pojedynków, które Portugalczyk, jako ten z większą charyzmą, zamieniał w zawody wrestlingu z elementami walki psów.

Niektóre z tych meczów, mimo wysiłków niektórych podopiecznych Mourinho, mniejsza o nazwiska, potrafiły być piękne. Ale większość to był wysokiej próby pressing, wspomożony, wtedy gdy pozwalali na to sędziowie, wysokiej próby chamstwem. Chamstwem czasem obustronnym, ale zawsze prowokowanym przez ludzi Mourinho lub wręcz przez niego samego.

Dziś spotkanie Guardioli z Mourinho może podniecać jedynie z racji historycznych właśnie. Wiemy, że obaj są dalej bardzo dobrymi trenerami, taktykami czy wręcz strategami (choć z tym ostatnim przy ocenie Guardioli bym nie przesadzał), ale jednak swojego wyjątkowego blasku, jaki towarzyszył im podczas prowadzenia zespołów Primera Division (w wypadku Mourinho również wcześniej), obie nasze gwiazdy jeśli nie straciły bezpowrotnie, to na pewno przyblakł był on mocno od czasu kiedy Pep opuścił Hiszpanię.

I nie wiem co by obaj panowie w tej Anglii robili, to nie spowodują, że rywalizacja obu Manchesterów będzie ekscytować niczym wojna na linii Real – Barca. I nie będzie to spowodowane tylko tym, że każdemu z Manchesterów daleko obecnie do hiszpańskich odpowiedników. Czar prysł. Ani Mourinho, ani tym bardziej Guardiola, nikogo już na to samo nie nabiorą. Nawet jak któryś z klubów tego miasta zdobędzie mistrzostwo kraju bądź, przez przypadek, wygra LM (zażartowałem, bo jakoś dziwnie mam przekonanie, że ManCity Guardioli, mimo lepszego składu od ManCity Pellegriniego, ma na to jeszcze mniejsze szanse) to atmosfery tamtych lat wokół siebie nie przywrócą.

Ich poczynania w ostatnich kilku latach definitywnie przekonały, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Nikt się już nie boi Guardioli i nikt nie chowa głowy w piasek przed Mourinho.

Dlatego wcale się nie dziwię, że „boski Jose” chce po meczu usiąść z „boskim Pepem” w ogrodzie i grzecznie wychylić polubownego drinka. Co im innego zostało jak powspominać czasy kiedy obaj robili bezapelacyjnie większe wrażenie. I kiedy ich ważne spotkania nie odbywały się w ogrodzie. Angielskim, na dodatek.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport