HareM HareM
816
BLOG

Milikożercom pod rozwagę

HareM HareM Sport Obserwuj notkę 26

Arkadiusz Milik szaleje w serie A. W Lidze Mistrzów, zasadniczo, zresztą też.

To jest oczywiście dopiero początek sezonu. Najlepsze ligi rozegrały ledwie po parę kolejek, a Klubowe Mistrzostwa Europy miały dopiero co swoją inaugurację. Wszelkie więc uogólnianie na tym etapie rywalizacji, że zastosuję ulubioną frazę redaktora Snopka, zakrawa cokolwiek na nadużycie.

Niemniej jednak, po kilku tygodniach trwania nowego sezonu, jedno można, ze stuprocentową pewnością, napisać. To mianowicie, że pogłoski o śmierci Milika jako kandydata na piłkarza klasy co najmniej europejskiej są cokolwiek przesadzone.

Dostało się tego lata Milikowi za trzech. Nie mówię, ze wszystkie te żale i ataki były niezasłużone. Na europejskim championacie jego nieskutecznośc była niewątpliwie irytująca. Przez tę nieskutecznośc nie wygraliśmy z Niemcami, zamiast spokojnej wygranej ze Szwajcarią mieliśmy potężną nerwówkę, a z Portugalią… powiedzmy, że nie pamiętam:). Zgadzam się też z tym, ze to jego indolencja/impotencja strzelecka pozbawiła nas zwycięstwa w eliminacyjnym meczu MS w Kazachstanie. To wszystko prawda.

Nie mogę natomiast zrozumieć gremialnego i totalnego odmawiania Milikowi przez liczne rzesze, internetowych i nie tylko, kibiców dużych już umiejętności, wielkiego talentu oraz, co dziwi równie mocno, zaangażowania w grę dla reprezentacji Polski. Jednym słowem nie pojmuję skierowanego w jego stronę hejtu.

Rozumiem, ze taką opinię prezentowały autentyczne durnie i pałkarze których, siłą rzeczy, jest w internecie, i nie tylko, niemało. Ale na tym portalu, więcej: u mnie na blogu, było wielu takich, których opinie w innych sprawach sobie cenię, którzy wyrażali się o Miliku w sposób bezwzględnie i kategorycznie negatywny, sugerując polskiej piłce reprezentacyjnej natychmiastowy z nim rozwód, a jemu samemu rychły koniec na piłkarskich manowcach.

Nie minęły dwa tygodnie od meczu z Kazachstanem i młody Polak jest autentyczną gwiazdą aktualnego lidera ligi włoskiej, czołowym strzelcem serie A (ze średnią 1 gol/spotkanie) i głównym architektem wygranej Napoli w inauguracyjnym meczu Ligi Mistrzów. Wygranej, która daje pewne prowadzenie w grupie. W pięciu spotkaniach (niecałych, bo przecież nie grał w pełnym wymiarze*) w białych spodenkach i błękitnej koszulce Milik strzelił 6 bramek. Wszystkie, może oprócz pierwszego, nie byle jakiej urody.

Nie wiem jak będzie spisywał się napastnik Napoli w następnych tygodniach i miesiącach.  Wierzę, że bardzo dobrze, ale oczywiście pewności nie mam. Myslę jednak, ze należy mu się, jak psu buda, żeby ci, którzy tak łatwo i tak niedawno wieszali na nim psy teraz potrafili się zmierzyć z rzeczywistością i umieli (jak ktoś chce to może być pod tym tekstem) przyznać do błędu. Tym bardziej kiedy błąd wydaje się z gatunku tzw. wielbłądów. Na miarę „bulu” i „nadzieji”.

 

* - zadałem sobie trud i policzyłem; Milik grał łącznie tylko 314 minut; strzela zatem gola dla Napoli, jak na razie, co 52 minuty; lepszy od niego jest tylko Lewandowski; i to tylko wtedy kiedy liczyć puchary krajowe, bo jak nie to wygrywa Milik

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport