Jaka wygrana taki tytuł.
No bo przecież nie sposób to zatytułować tak jak naszą wielką wiktorię sprzed prawie stu lat.
Nie wiem jakich słów użyć, żeby dobrze oddać to ,co się przez głowę po tym meczu przetacza.
Najlepiej chyba użyć jak najmniej. Coś jednak napisać trzeba.
Jedno jest pewne. Nawałka ma tyle szczęścia, że spokojnie można by nim obdzielić wszystkich innych trenerów reprezentacji europejskich.
Ten jego niespotykany nigdzie indziej na świecie fart plus posiadanie Lewandowskiego pozwoli nam, być może, awansować do finałów MŚ w Rosji. Ale to nie zmieni faltu, że mimo usilnych starań przekonywania nas przez dziennikarzy o wielkości "koncepcji" głównego szkoleniowca kadry, on żadnej koncepcji nie ma. Dla mnie jest to ewidentne od dawna. Podejrzewam, że dla coraz większej ilości osób również. Ale mainstream forsuje swoje i jutro, z gazet, pewnie dowiemy się kolejnych szczegółów o wielkości trenera.
Gramy w tych eliminacjach cały czas na aferę, opierając wszystkie nadzieje na indywidualnych umiejętnościach Lewandowskiego. Dzięki niemu wygraliśmy z Danią, ale z Kazachstanem nie był w stanie przrchylić szali, a dzisiaj zwycięstwo zawdzięczamy Opatrzności czy, jak kto woli, Przypadkowi. Światowe potęgi takie jak Kazachstan i Armenia robią z naszymi, szeroko rozumianymi, defensorami co chcą. Nasza Legia Cudzoziemska nie jest w stanie przez 90 minut strzelić na własnym boisku gola pozbawionej, w wyniku jakichś wewnętrznych walk plemiennych, pięciu najlepszych zawodników i osłabionej dodatkowo czerwoną kartką już w połowie pierwszej części gry obrońcy Armenii. Żeby nie przegrywać musimy się posiłkować samobójem rywali. A potem znów Lewandowskim.
Taaaaa....... A człowiek jest taki głupi, że przyjdzie mecz z Rumunią i znów siądzie z wytrzeszczem oczu przed telewizorem. Mimo, że mógłby w tym czasie jakąś książkę przeczytać. Albo węgiel do piwnicy zrzucić....
