HareM HareM
1111
BLOG

Robi się coraz ciekawiej

HareM HareM Skoki narciarskie Obserwuj temat Obserwuj notkę 33

W Pucharze Świata w skokach oczywiście, bo przecież nie w polskim Sejmie. Podczas rozgrywania corocznego Turnieju 4 Skoczni, imprezy mającej już 65-letnią tradycję, mamy do czynienia z przebiegającymi jednocześnie dwoma rywalizacjami.

Pierwsza to oczywiście walka o wygraną w Turnieju, złożonym zawsze z czterech osobnych konkursów. Tam się wygrywa samochód. To znaczy nie zawsze, bo podobno jak Małysz wygrał Turniej 16 lat temu, to mu pono Germańce chcieli dać auto, owszem, ale bez silnika. No to nie wziął. Druga wersja jest taka, że podatek od tego samochodu by go zeżarł, więc dlatego zrezygnował. Jak było naprawdę? Ja tego w tej chwili nie wiem. Cały czas mi się marzy taki wywiad-rzeka z mistrzem. Może kiedyś uda mi się to zrealizować. A wtedy na pewno się tego dowiem. Przynajmniej spróbuję się dowiedzieć. Do tego czasu pozwolę sobie dywagować na tematy inne.

Niezależnie od wyścigu o wygrana w T4S trwa cały czas rywalizacja o Puchar Świata. Przy czym punkty do PŚ zdobywa się w zależności od zajętego w konkursie miejsca, a punktacja w T4S oparta jest o noty zebrane przez poszczególnych skoczków we wszystkich czterech składowych turnieju.  Czyli w konkursach w Oberstdorfie, Ga-Pa, Innsbrucku i Bischofshofen.

Pierwszy odcinek serialu T4S 2016/17 za nami. Odcinek bardzo ciekawy i pełen emocji. Co ważne, po raz pierwszy od lat, również dla nas. Ukształtowała się siedmioosobowa, pisząc slangiem maratończyków,  grupka liderów z niewielką (na razie) przewagą nad resztą. Jest w niej dwóch Polaków. Oprócz drugiego w Oberstdorfie Stocha jeszcze Żyła, który biegnie na jej końcu, ale nie odstaje. Do czołówki może jeszcze parę osób doszlusować, ale wygrać Turnieju to już nikt spoza tej siódemki nie wygra. Przewaga bowiem czołowej dwójki nad ósmym obecnie zawodnikiem goniącego peletonu to ponad 20 pkt. To wystarczająco dużo, żebym twierdził to co twierdzę. No chyba, że na którejś skoczni będzie pożar albo trzęsienie ziemi. Ale jeśli nie, to będzie jak piszę. Nie będę nakręcał atmosfery i pisał kto jest w tej dwójce i kto ma ogromne szanse tegoroczny Turniej wygrać. I nie będę pisał, że konkurs na skoczni, która z tych czterech stosunkowo najmniej lubi, gość ma już za sobą.

Póki co, proponuję spokojnie śledzić przebieg pozostałych trzech konkursów Turnieju i czekać. Przy czym w przyszły piątek o tej porze (będzie już po Turnieju) w polskich domach może być gorąco.

Bardzo spłaszczyła się natomiast po piątkowym konkursie w Oberstdorfie  klasyfikacja generalna Pucharu Świata. Główna tego przyczyną jest oczywiście to, że dotychczasowy lider PŚ, 17-letni Domen(ator) Prevc, dostał zadyszki. To znaczy, moim zdaniem, nie dostał tylko nie pasuje mu ta skocznia. Iw Ga-Pa powinien już skakać dużo lepiej. Z punktu widzenia zwiększenia rywalizacji jest jednak super. Grupa, nazwijmy ją, najgroźniejszych rywali lidera solidarnie odrobiła dziś do niego sporo punktów. Kraft prawie sto, Stoch prawie 80, a wiceliderujący Norweg pod 50. Co nie zmienia faktu, że Słoweniec ma nad nimi nadal ponad sto oczek przewagi. Sto punktów zdobywa się w tej klasyfikacji za zwycięstwo. Więc po konkursie noworocznym nastolatek ze Słowenii, nawet jak nie ugra punktu, dalej będzie w tym peletonie wodzirejem. Tyle, że tych konkursów jest w sezonie prawie 30 i, żeby do końca liczyć się w klasyfikacji Pucharu za sezon, to trzeba praktycznie być niemal cały czas w ścisłej czołówce każdych zawodów.

Pamiętam jak 16 lat temu, podczas Pierwszego Wybuchu Małysza, pierwsze trzy z czterech konkursów w sezonie wygrał Schmitt. Po pięciu konkursach Niemiec miał nad wiślakiem  prawie 240 pkt przewagi. Wydawało się, że przepaść. Minęło 5 kolejnych konkursów i z przewagi Schmitta pozostały nici. Co było dalej, kto się interesował, ten doskonale wie. Sześć lat później, podczas Drugiego Wybuchu Małysza, na siedem zawodów przed końcem sezonu, Jacobsen miał nad Polakiem przewagę niemal identyczną. Dwieście trzydzieści parę oczek. I co? Mimo, że w jednym z dwóch konkursów w Oslo Małysz nie tylko nie zdobył żadnych punktów, ale o mało się nie zabił, mimo że Jacobsen nie skakał w tej końcówce sezonu wcale źle, można nawet napisać, że dobrze, to klasyfikację generalną wygrał zdecydowanie Adam.

Aktualnie w circa 140-tu punktach mieści się aż czterech skoczków. Kolejnych pięciu ma 100 punktów straty do czwartego Stocha. Cała ta sytuacja wskazuje na to, że możemy mieć do czynienia z jednym z najciekawszych i najbardziej emocjonujących sezonów w historii skoków narciarskich. Prawdę mówiąc taka odmiana, po tym jak poprzedniej zimy nieustające solo odstawiał Peter Prevc, byłaby chyba, przynajmniej z punktu widzenia kibiców, czymś bardzo pożądanym. Ja, w każdym razie, byłbym za.

Na koniec jedno zdanie. Niespecjalnie odkrywcze i niby bez związku, ale muszę. Zdecydowanie  lepiej ogląda się zawody, w których reprezentacja Polski  ma jednak coś do powiedzenia. Dlatego chciałbym, żeby polskim skoczkom z trenerskiego gniazda przez lata machał ten, który macha obecnie. Ktoś ma inną opinię?

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport