HareM HareM
542
BLOG

Giro – pierwsze koty za płoty

HareM HareM Sport Obserwuj notkę 5

Nie oglądałem końcówki dzisiejszego etapu, bo moja ślubna wymyśliła, że akurat dzisiaj musimy koniecznie sfinalizować kupno starego grata, żeby ona mogła w końcu do pracy jeździć, a nie chodzić. Prawie 30 lat jej nie przeszkadzało, a tu nagle, ni z gruszki ni z pietruszki, ją olśniło. Z drugiej strony dobrze, że padło na dzisiaj, a nie na przykład na kluczowy etap górski albo, nie daj Panie, na finał igrzysk w rzucie młotem albo w biegu na 800m. Panów, oczywiście, bo u kobiet emocji nie będzie.

Nieważne. Ważne, że znam wyniki. Majeczka Nasza Kochana, właściwie to Rafał, zaczął spokojnie. W oczy się przez te pierwsze cztery etapy nie rzuca, szarpać się nie szarpie, jedzie jak nakazuje rozum. Tak, by jak najmniej w tych pierwszych dniach stracić. I to mu się udaje. Dumoulin co prawda ¾ minuty z przodu, ale to nie Holender, mimo aż trzech czasówek w tourze, będzie w tegorocznym Giro największym rywalem Polaka. Będą nimi najprawdopodobniej odsunięty przez Astanę od TdF Nibali, nowy nabytek Sky’a Landa i jego rodak, jeden z fundamentów Movistaru – Valverde. No to po kolei: Włoch ma nad Majką 19 sekund przewagi, a Hiszpanie, odpowiednio, 2 sekundy w plecy i 14 sekund naddatku.

W sumie różnice żadne. Ale też niewiele do tej pory przejechano. Zadanie na najbliższy tydzień to, jak sądzę, nic nie stracić i nie upaść jutro, a potem sprawdzić, szczególnie w czwartek, siebie i rywali. No i w niedzielę próbować znaleźć się w czołówce, podchodzącej pod górską, czasówki. Łatwo nie będzie, bo Tinkow, jak zwykle, rzucił Majce do pomocy to, co uważa za ochłapy. Taki już z niego podlec. Wszystkie siły szykuje pod Contadora na lipiec i, ewentualnie, wrzesień. Żeby się nie okazało, że Pistolet znów nie da rady. Ja go oczywiście bardzo cenię, ale, z całym szacunkiem, zeszłoroczna taktyka Saxo w TdF to jest jeden wielki dramat. Jazda na jednego lidera skończy się w Paryżu najprawdopodobniej tak jak ubiegłego lata. Ale miało być o Giro.

Już widać, że Majka ma dużo słabszych pomocników od Nibaliego czy paru innych liderów. Będzie musiał sobie radzić przy pomocy Poljańskiego i samego siebie. No, ale jak się chce rządzić w peletonie, to się trzeba wykazać. Pytanie ile razy bo, jak widać, pudło we Vuelcie to dla Tinkowa mało.

Jest jeszcze druga, przyjemniejsza dla Majki Naszej Kochanej, strona medalu. Otóż tegoroczne Giro jest, po prostu, słabo obsadzone. I wydaje mi się, Majka w formie z zeszłorocznej Vuelty powinien je, zwyczajnie i po świńsku, wygrać. No może (jeśli będzie w formie zbliżonej do tej sprzed dwóch lat) pokona go Nibali. Ale to wszystko. Tu nie ma komu Majeczce podskoczyć. Majeczce w swojej top formie, rzecz jasna.

A tak w ogóle, to chyba za prędko biorę się za wyrokowanie. Przecież ten wyścig tak naprawdę jeszcze się nie zaczął. Przy czym jak się zacznie, to ani się  nie obejrzymy, a już będzie zmierzał ku końcowi. Oby szczęśliwemu dla MNK.

Dmuchajmy mu pod narty. Pomyliłem dyscypliny. Niech mu wiatr wieje w plecy. Bo przecież nie będziemy, niczym Jaroński, wrzeszczeć, że go pchamy. Brzmi prymitywnie i dwuznacznie.

Tymczasem niech dojadą przynajmniej do Chianti. Wtedy zobaczymy jak się sprawa ma.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport